Strona:F. Dostojewski - Bracia Karamazow cz-6.djvu/73

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Może pan jeszcze nie czujesz się całkiem dobrze? — pytał, szukając oczyma woźnego.
— Niech pan będzie bez obawy, panie prezesie — odparł Iwan, tonem bardzo spokojnym i uprzejmym. — Jestem już zupełnie zdrów i mogę opowiedzieć państwu coś bardzo ciekawego.
— Czy w samej rzeczy chce pan nam udzielić jakiejś nowej informacyi? — pytał sędzia niedowierzająco.
Iwan Fedorowicz zdawał się namyślać, po kilku sekundach podniósł głowę i rzekł, jąkając się:
— Nie... nie mam... nic do powiedzenia.
Zaczęto mu zadawać pytania. Iwan odpowiadał na nie niechętnie i jakby z coraz wzrastającym wstrętem. Mimo to, odpowiedzi jego były całkiem logiczne i nie zdradzały wcale umysłowego rozstroju. W wielu wypadkach tłómaczył się nieświadomością, nie znał np. zupełnie rachunków ojca z Dymitrem i nigdy się tem nie zajmował, o kopercie, zawierającej trzy tysiące, słyszał od Smerdiakowa.
— W każdym razie nie powiem wam nic nowego — dodał po chwili znużonym głosem.
— Rozumiem zupełnie pańskie położenie, — odparł przewodniczący ze współczuciem — a potem zdaje mi się, że pan się jeszcze czujesz niedobrze.
Rzekłszy to, zwrócił się do strony, t. j. do prokuratora i obrońcy, zapytując ich, czy uważają za stosowne prowadzenie dalszego badania, ale wtedy sam Iwan rzekł prosząco: