Strona:F. Dostojewski - Bracia Karamazow cz-6.djvu/21

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ale cóż, w żadnej redakcyi nie przyjęli mego podpisu. „Dyabelski podpis”, powiadają, to niemożliwe, to zacofanie, obskurantyzm, dyabeł przecie nie istnieje. I proponują mi anonimowe ogłoszenie. Nie zgodziłem się, oczywiście, bo cóżby to była za wdzięczność, podziękowanie bezimienne. To okropne w mojem położeniu, że wszelkie szlachetne uczucia są mi najformalniej wzbronione, jako niezgodne z mojem społecznem stanowiskiem.
— Znowu zaczynasz filozofować! — zgrzytnął z nienawiścią Iwan.

— Broń Boże! Ale czyż mi nie wolno poskarżyć się na los. Stanowczo spotwarzono mnie tu, u was. Ty np. coś na mnie nie wygadywał! „Głupi” i t. p. Jak to zaraz znać, żeś młody; bierzesz mnie za błazna, w guście Chlestakowa[1], gdy tymczasem rola moja na świecie daleko jest poważniejsza. Przez jakąś niewytłomaczoną dla mnie omyłkę, skazany jestem na wiekuiste przeczenie, gdy tymczasem mam naturę dobrą i zupełnie nie jestem skłonny do zajmowania stanowiska negacyjnego. „Musisz być koniecznie duchem przeczenia — mówią mi — bo bez tego nie byłoby krytyki, a co warta gazeta, nieposiadająca działu krytycznego.” Bez krytyki zostałoby tylko na świecie samo „hosanna!” a to za mało. Takie „hosanna” musi koniecznie przejść wpierw przez probierz wątpliwości i t. d. i t. d. Wszystko to dzieje się wbrew mojej woli, i odpowiedzialność nie może na mnie spadać. Wybrano mnie na

  1. Chlestakow, postać komiczna z powieści Gogola.