Przejdź do zawartości

Strona:F. Dostojewski - Bracia Karamazow cz-5.djvu/97

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

sąd przebacza. To właśnie najnowsze odkrycie i dobroczynny wpływ nauki na rozwój sądownictwa. Otóż ten doktór był u mnie i pytał, czy Dymitr, wasz brat, był w afekcie owego wieczora, kiedy radziłam mu jechać do kopalni złota; oczywiście, że w afekcie, krzyczał przecież, tupał nogami, o pieniądze wołał, jednak mówił, że nie zabije, a przecież poleciał i zabił.
— Ależ on nie zabił... — zaprzeczył niecierpliwie Alosza.
— Ach, prawda! wiem już, wiem, zabił go ten Grigor.
— Zkądże znowu Grigor?... — dziwił się Alosza.
— Bardzo być może, że Grigor. Gdy go pański brat uderzył po głowie, leżał on jakiś czas nieprzytomny, a potem wstał, dostał afektu, i w afekcie zabił waszego ojca. Przecież to zupełnie prawdopodobne. Chociaż nie — lepiej, daleko lepiej, że Dymitr Fedorowicz zabił. Nie dlatego, że syn ojca, tego nie chwalę, przeciwnie, ale jeżeli go zabił w afekcie, to niema się czego martwić, bo i winy żadnej niema. Wszyscy doktorowie to potwierdzą. Jakby to przecież dobrze było, żeby go uwolnili, tak po ludzku, humanitarnie. Wie pan co, jeżeli go uniewinnią, to ja tegoż samego dnia wydam dla niego obiad proszony i mnóstwo osób zaproszę. Ja myślę, że on nie popełni już żadnego gwałtownego czynu, gdyby jednak chciał, to łatwo go będzie wyprowadzić. A potem pojechać może do innego miasta i zostać tam, naprzykład, sędzią pokoju. Najlepiej, aby został sędzią, bo tacy, którzy sami