Strona:F. Dostojewski - Bracia Karamazow cz-2.djvu/101

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

nawet wtenczas, gdy są źli, gdyż w dzisiejszych czasach jest też wśród nich wielu dobrych. Módlcie się tylko za nich, mówiąc: „Boże zmiłuj się nad tymi, za których się nikt nie modli i wybaw tych, którzy się do ciebie zwracać nie chcą”. Dodać przytem musicie: „Nie w pysze serca mego modlę się do Ciebie, Panie, gdyż sam najlichszym i najgrzeszniejszym się czuję”. Kochajcie lud Boży i nie pozwólcie obcym przybyszom rozszarpywać trzody waszej, gdyż przyjdą oni teraz zewsząd i zabiorą wam owieczki wasze, jeżeli zgnuśniejecie w lenistwie i hardości, a przedewszystkiem w chciwości. Nieustannie objaśniajcie ludowi słowa ewangelii, w złocie i srebrze nie kochajcie się i nie posiadajcie ich. Wierzcie i stójcie nad sztandarem Bożym, a wznoście go jak najwyżej!”
Starzec mówi! wiele jeszcze w podobny sposób, zatrzymując się chwilami, jakby chciał sił zaczerpnąć, był przytem wciąż jakby w uniesieniu. Wszyscy słuchali go uważnie i usiłowali zapamiętać słowa jego.
A gdy Alosza opuścił na chwilę celę sarca, uderzony został widokiem ogólnego wzruszenia i podniesienia ducha, jaki panował wśród zgromadzonych dokoła celi i pustelni. Wszyscy jakby oczekiwali z natężeniem na coś wielkiego, co spełnić się musiało w chwili śmierci sarca.
Wyczekujący ten nastrój był wprawdzie pewnego rodzaju lekkomyślną zuchwałością, mimo to ulegli mu nawet najpoważniejsi i najsurowsi ojcowie. Alosza wywołany został tajemniczo z celi