Strona:F. Dostojewski - Bracia Karamazow cz-1.djvu/95

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

to, ni mniej ni więcej, tylko tajny urzędnik, rozporządzający całym sztabem szpiegów. Człowiek ten, widząc mnie na stopie dobrej znajomości ze swym zwierzchnikiem, rozmawiał ze mną uprzejmie i odpowiadał na ciekawe moje pytania, ostrożnie wprawdzie, jednak w ten sposób, że się mogłem wiele dorozumieć. Między innymi, mówiliśmy z nim o rewolucyjnych socyalistach, których rząd wówczas bardzo prześladował. „Nie obawiamy się zbytnio — mówił ów agent — tych wszystkich socyalistów, anarchistów i rewolucyonistów, o ile są bezwyznaniowi; śledzimy ich i znamy doskonale wszystkie ich kroki. Ale jest między nimi niewielu wprawdzie, ale zawsze trochę takich, którzy wierzą w Boga, są chrześcijanami, a jednocześnie socyalistami; ci są najgorsi, to poprostu straszna rasa. Socyalista chrześcijański jest o wiele, o wiele groźniejszy od socyalisty bezwyznaniowca”.
— Czy to przymówka do nas, i czy to nas uważa pan za socyalistów? — zapytał bez ogródek ojciec Paisy.
Zanim jednak Mjusow zdążył odpowiedzieć, wszedł tak oczekiwany Dymitr Fedorowicz, o którym wszyscy jednak prawie już zapomnieli tak dalece, że wejście jego wywołało pewne zdumienie.