Strona:F. Dostojewski - Bracia Karamazow cz-1.djvu/72

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

że Bóg daje im miejsce między aniołami. Nie płacz więc, kobieto, bo dziecko twoje jest aniołem przed Panem.” Tak mówił święty, który nie mógł kłamać. Tak też i twój synek, matko, stoi teraz przed obliczem Pana, pełen wesela i modlący się za ciebie.
Kobieta słuchała go, nie podnosząc głowy, i westchnęła ciężko.
— To samo powiada i mój Nikitiuszka, żeby mnie pocieszyć: „Nie płacz! — powiada — głupia! i czego płakać? Nasz jest u Pana Boga i śpiewa z aniołami.” Mówi tak, żeby mnie pocieszyć, ale sam przecież płacze tak samo jak i ja. Widzę ja to dobrze, to też mówię do niego: wiem ja dobrze, Nikitiuszka, że nie może on być gdzieindziej, jak tylko w domu Bożym. Ale tu go niemasz, niema go tu między nami. Gdybym go mogła zobaczyć choć raz jeden, jedyny, jak ugania po podwórzu, wołając tym swoim głosikiem: „mamo! gdzie ty?” Gdybym choć raz mogła posłyszeć te jego małe nóżki, któremi tak prędko śmigał, gdy biegł do mnie przez izbę; wcisnęłabym się gdzie w kącik i słowabym nie rzekła, żebym go tylko widzieć mogła. A tu nic i nic! Oto paseczek jego — mówiła, wydobywając z za stanika szychowy pasek, — a jego niema już i nie obaczę go... i nie posłyszę nigdy już, nigdy...
Ukryła twarz w dłoniach, wybuchając nanowo łkaniem, a łzy płynęły jej przez palce.
— Oto Rachel starożyta opłakuje dzieci swe i pocieszyć się nie może — rzekł starzec. — Taki już los na ziemi was, matek. Płacz więc,