Strona:F. Antoni Ossendowski - Szkarłatny kwiat kamelji.djvu/80

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

chłopaka dotknęły łańcucha i rozpaczliwym ruchem wpiły się w żelazo.
Oficer aż westchnął z ulgą i krzyknął do dyżurnego majtka, aby wyciągnął chłopaka. Majtek, wołając: „Ka-Zi!“ Ka-Zi!“, szybko zbiegał ze schodków, ale nagle stanął jak wryty, wzrok przerażony utkwiwszy w wodzie. Jednocześnie zgrzytliwy krzyk kulisów wstrząsnął powietrzem i zmusił pasażerów, urzędników i otyłego kapitana do wybiegnięcia na pokład.
To, co zobaczyli, zgrozą przejęło wszystkie serca; ludzie stali w osłupieniu, bezwładni z przerażenia. Tuż przy zwisającym z łańcucha dziecku zakołysała się woda, jakieś długie, czarne ciało mignęło całym pędem, rzuciwszy się z głębiny, błysnęło białym brzuchem i znikło, pozostawiwszy po sobie tylko wirującą wodę i kłęby piany. Po chwili potwór zjawił się znowu, przemknął obok chłopaka, pędem wody omal nie oderwał go od łańcucha, zamajaczywszy na jedno mgnienie oka białą smugą.
— Rekin!... Rekin! — rozległy się przerażone krzyki pasażerów i kulisów. — Ratujcie dziecko! dziecko ginie!

Tymczasem rekin zjawił się o kilka staj od chłopca. Płynął wolno, wystawiwszy czarny, połyskujący grzbiet z krzywą, jak szeroki sierp lub indyjska „kora“[1], pletwą. Już można

  1. Krzywy nóż bojowy.