Ta strona została uwierzytelniona.
Był promienny lipcowy wieczór. Cała Jokohama wyległa na ulicę. Kupcy, urzędnicy, popychacze-dżeneriksze[1] i rzemieślnicy siedzieli przed swemi domkami z bambusu, papieru i laki, a pałającemi, zachwyconemi oczami spoglądali w jednym kierunku, zapatrzeni, zasłuchani.
— Co pociąga oczy tych ludzi, w białych lub barwnych kimonach[2] i w drewnianych geta[3] na zachód? — myślał, przechodząc ulice Jokohamy, Olaf Larsen, sekretarz poselstwa szwedzkiego.
Gdy się wpatrzył uważnie, spostrzegł we mgle walczących ze sobą, złotych i szkarłatnych promieni biały połyskujący trójkąt, zawieszony wysoko nad ziemią.
Uśmiechnął się, czując jakieś rozrzewnienie. Poznał ten trójkąt, widziany setki razy na obrazkach japońskich, na wazach, filiżankach