mówiła coś o upadku sztuki, o nowatorstwie i zaniedbaniu obyczajów tanecznych.
Lecz tytuł gejszy-haru pozostał przy Aki Szimbo na cały rok. O! Jakże dobrze zapamiętała sobie ten dzień porywcza, zwinna Kallio! Spotkało ją wtedy wielkie szczęście obok nieszczęścia, a nie zdawała sobie sprawy, co było większe: szczęście, czy nieszczęście?
Było to tak. Gdy jeszcze w oczekiwaniu występu siedziała na estradzie, w swoim barwnym, pięknym stroju, jaki noszono przed trzema stuleciami, spostrzegła w pierwszym rzędzie widzów — młodzieńca. Szczupły, wysoki, o ciemnej, dumnej twarzy i dużych, rozmarzonych oczach, miał na sobie drogie kimono z herbem swego rodu na ramionach. Siedział swobodnie i spokojnie rozglądał się po szeregach gejsz i tłumie widzów. Kallio spostrzegła pewną uniżoność tych, którzy zbliżali się do młodzieńca i rozmawiali z nim.
Gdy zatrzymał na Kallio Kanni, małej gejszy-miako z Omori, swój dumny wzrok, a jego rozmarzone oczy rozszerzyły się i błysnęły, tancerka wydała radosny okrzyk i malutkie, wypieszczone dłonie przycisnęła do piersi. Uczuła wtedy, że w sercu nagle rozkwitł purpurowy kwiat miłości, wżarł się swemi pędami w każdą żyłę, w każdą kroplę krwi, w każdą myśl, rodzącą się w pięknej, pełnej nadziei główce
Strona:F. Antoni Ossendowski - Szkarłatny kwiat kamelji.djvu/183
Wygląd
Ta strona została uwierzytelniona.