Przejdź do zawartości

Strona:F. Antoni Ossendowski - Szkarłatny kwiat kamelji.djvu/171

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.




O parę mil od Kamakury, gdzie dumnie wznosi nad ziemią swe czoło Budda-Dajbutcu z bronzu, z morza wyłaniała się samotna wysepka. Wąskie i płytkie pasmo wody odcinało ją od brzegu, gdzie rybacy suszyli swoje sieci i naprawiali łodzie.
Olbrzymia skała, porośnięta ciemnym lasem, nosiła nazwę Jenoszima. Na wybrzeżu, tuż przy wodzie, przed wiekami stanęła duża osada rybacka, a mniejsze grupy domków tkwiły wzdłuż piasczystej łachy, otaczającej całą wyspę. Mieszkańcy wysepki pracowali ciężko, a bogaczy śród nich nigdy nie było. Zajęci byli połowem ryb w otwartem morzu, zapuszczając się weń nieraz daleko, aż hen! skąd nie było widać brzegów pięknej Hondo; odłupywali od raf podwodnych ostrygi — małe, okrągłe i długie, bardzo duże i tłuste; łapali mięczaki, jadalne robaki morskie, gwiazdy, meduzy i sieciami z drutu wyciągali muszle barwne i muszle z perłowej masy. Wszystko to wieźli czółnami do Kamakury, Jokohamy, a nawet do Tokio na rynek, gdzie wszyscy znali rybaków z Jenoszimy.
Wyżej, na małych terasach, wykutych za