Strona:F. Antoni Ossendowski - Polesie.djvu/10

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

I rzecz dziwna — we własnej siedzibie jego pozostał kraj małoznany, pod wielu względami zagadkowy, trudno dostępny i w znacznej swej części — prawie niezaludniony!
Jest to — Polesie.
Pełna uroczych tajemnic kraina, opisana przez naszego poetę, Władysława Syrokomlę:

Nieprzemierzone okiem trzęsawisk obszary,
Snują mi się niekiedy, jakby senne mary.
Lasy ciemne i gęste, jakgdyby jaskinie;
Rzeka, co między łozą, a sitowiem płynie;
Uprzykrzonych owadów drużyna skrzydlata
I zielony motylek, co nad wodą lata;
I ta cisza powietrzna, rzadko przerywana
Ostrym krzykiem żórawia, klekotem bociana,
Albo pluskaniem czółna po spokojnej fali,
Kiedy rybak z więcierzem przemknie się w oddali.
Tajemny jakiś urok w mych oczach obwiewa
Żółte Polesia piaski i ponure drzewa,
Czarne, podarte chatki na piasku lub mszarze,
Słomą kryte cerkiewki i wiejskie cmentarze,
Ozdobione jedliną lub sosną pochyłą,
Gdzie sterczy mała chatka nad każdą mogiłą.

Sama nazwa Polesia wzbudza spory. Jedni twierdzą, że oznacza ona kraj lasów, drudzy — połać bagienno-leśną, za pasmem praw-