Przejdź do zawartości

Strona:F. Antoni Ossendowski - Pod smaganiem samumu.djvu/55

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wiać jedna po drugiej, witając gości spokojnym i poważnym ruchem głowy.
Posłano do nas na taras najlepsze i najładniejsze Uled-Nail.
Gdy około piętnastu kobiet usiadło na kobiercu w malowniczych i swobodnych pozach, zjawili się muzykanci, jeden z kobzą, drugi z bębenkiem. Natychmiast zaczęli wygrywać rytmiczną, lecz przeciągłą i jednostajną melodję, ciągle się powtarzającą, i nakoniec dali znak rozpoczęcia tańców.
Pierwsza wystąpiła właścicielka całej trupy, w której jednocześnie popisywała się jej córka. Tancerka była już niemłoda, lecz posiadała piękną, o regularnych i szlachetnych rysach, poważną twarz, z lekko nakreślonemi znakami tatuowania.
— Gdzie widziałem podobne twarze? — myślałem, przygotowując swój kodak.
Nie mogłem narazie przypomnieć sobie, lecz powoli zaczęły wstawać mi przed oczami rysy posągów i płaskorzeźb, przedstawiających rzymskie matrony, a wystawionych w muzeach całego świata.
Czyżby było coś zadziwiającego w tem, że waleczni Rzymianie, dochodzący prawie do granicy wielkiej pustyni, pozostawili we krwi Uled-Nail swoje cechy fizyczne, a szczep ten, odosobniony i żyjący w ciasnych granicach plemiennych, cechy te przechował dłużej, niż inni Berberowie z dawnych Mauretania Tingitana[1] i Mauretania Caesarea[2].
A że Rzymianie znali pustynię, lub conajmniej wysokie płaskowyża Afryki, o tem świadczy Wergiljusz, w taki sposób opisujący pasterza-nomada:

Saepe diem noctemque et totum ex ordine mensem
Pascitur, itque pecus longa in deserta sine ullis
Hospitiis, tantum campi jacet![3]

  1. Marokko.
  2. Algerja i Tunisja.
  3. Georg. III, 343.