Strona:F. Antoni Ossendowski - Pięć minut do północy.djvu/44

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Ognia! — powtórzył komendę Hans i cisnął drugi kamień, który odłupał część jednego z cementowych gmachów.
— Będę się broniła do ostatniego tchu! — krzyknęła, wbijając w złą, zawziętą twarz Hansa płonące gniewem oczy.
— Ty będziesz się broniła? — wybuchnął śmiechem chłopak i cisnął trzeci kamień.
Wtem stała się rzecz niespodziewana i dla „floty niemieckiej“ straszna.
Manon wyprostowała się i z całej siły szarpnęła za sznur. Uwiązany kloc drzewa szybko przesunął się po dnie, wystający z wody grzbiet jego przewrócił pancerniki Hansa.
— Co to jest? Jak śmiesz? — ryknął z wściekłością.
— Moja podwodna łódź zaatakowała twoje okręty! — zawołała z dumą dziewczynka.
Hans rzucił jej brutalne przekleństwo i pobiegł ku Wilhelmsstadtowi.
— Poddaj się! — zawołał Joe. — Francja zniszczyła twoją flotę pancerną, a ja utopiłem twoje torpedowce! Poddaj się!
Hans spojrzał na „Zatokę Przyjaźni“. Wszystkie jego drobne statki kołysały się na małych falach, przewrócone, potrzaskane.
Wściekłość ogarnęła chłopca. Wpadł do Power-City, obcasami rozwalał mury i wały, oberwał wiszący nad zatoką most, przebiegł w butach na drugi brzeg, zburzył mniejsze miasto, a wtedy, z podniesionemi pięściami zwrócił się ku Joemu, stojącemu na Manon-Isle.
Biegł ku niemu po wodzie, chcąc rzucić się na niego. Joe nie namyślał się długo, porwał za kamienie i jął bombardować atakującego Hansa. Miał duży skład pocisków na kępie, mierzył starannie i, widocznie, postanowił obronić się za jakąbądź cenę. Wkrótce Hans, ugodzony kamieniem w czoło, cofał się, ścigany lecącemi za nim pociskami.
Niewiadomo, czemby zakończyła się ta walka, gdyby zupełnie nieoczekiwany wypadek nie zmienił postaci rzeczy i nastroju walczących.