Strona:F. Antoni Ossendowski - Pięć minut do północy.djvu/182

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Znała to wszystko do głębi, rozumiała każdy odruch wyrywającej się z ciała duszy, najlżejsze drgnienie zbolałego serca, każdą myśl, umierającą w chwili narodzin.
Znała to tak dobrze, rozumiała tak głęboko, że nieraz, idąc ulicą i patrząc na przechodniów, mimowoli w oczach ich wyczytywała gnębiące ich troski i cierpienie duszy.
Jakżeż mogła odmówić umierającemu sanitarjuszka Manon de Chevalier?
Nie rozumując i nic nie obmyślając, poszła do Hansa von Essen i nie żałowała tego teraz.
Myślała o tem dziwnem spotkaniu.
Wszedłszy do pokoju chorego, natychmiast wyczuła niebezpieczeństwo, wiszące nad nim, i — wszystkie wątpliwości rozwiały się odrazu. Stała się sanitarjuszką i lekarką, opatrującą francuskiego oficera ze strzaskaną szczęką, przynoszącą wodę umierającemu Niemcowi pod Craonne i wsadzającą do furgonu szpitalnego Maksa Schultza z przestrzeloną piersią.
Później, gdy posłyszała słowa Hansa, powiały na nią wspomnienia dzieciństwa, odżył czas beztroski i świetlany, a z poza słonecznej mgły wynurzyły się przyjazne oblicza starych przyjaciół, park, boisko tennisowe. Zatoka Przyjaźni, lazurowe jezioro, chwile wesołych zabaw dziecięcych, pierwsze rozgoryczenie i zawód...
Gdy usiłowała uprzytomnić swoje wrażenia, ze zdumieniem przyznała się sama przed sobą, że w obecności Hansa jest jej tak dobrze i spokojnie, jak z Alfredem Małachowskim, który przecież nie był straszliwym kapitanem łodzi podwodnej?...
Wyznania chorego i zamiar prośby o jej rękę dla spłacenia długu honoru i uczciwości, mało wzruszyły Manon. Znała ludzi i wiedziała, że pod wpływem nagłych wrażeń są zdolni nieraz do czynów niepowszednich, których po chwili mogą z taką samą szczerością żałować.
Nie myślała o słowach kapitana, lecz zostało po nich radosne wrażenie, że Hans von Essen jest takim, jakim go znała niegdyś i nawet broniła przed rodzicami.