Strona:F. Antoni Ossendowski - Ogień wykrzesany.djvu/93

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

może, że napomnienie jego stanie się wołaniem na pustyni, psalmem do Boga żywego, śpiewanym przed ołtarzem złotego bałwana. Bieg ludzkości do bogactwa i używania nabrał w tych krwawych miesiącach najpotężniejszego rozpędu. Zdobywano złoto, zbryzgane jeszcze gorącą krwią; bezwzględna walka o byt ukazała istotne oblicze swoje — straszliwą maskę. A w tym samym okresie w zalanych cuchnącą wodą okopach Flandrji, w wąwozach Argonnów i Ardennów, na przełęczach Karpackich żołnierze, mając przy sobie śmierć, jak cień nieodstępny, walczyli za wolność i szczęście swego narodu i za obalenie widma przyszłej wojny.
Nesser przez dwa tygodnie nie mógł się ruszyć ze Szwecji.
Słyszał o szerzącej się w armji rosyjskiej propagandzie samorzutnego zakończenia wojny, o sceptycyzmie inteligentnych warstw co do wyników walki, o zdradach, wybuchających nawet w Anglji i Francji, o bluźnierczych wystąpieniach duchowieństwa, usprawiedliwiającego ohydę okrucieństwa wojennego. Nikt nie przeczuwał, że był to zaledwie początek wojny, a tymczasem jad jej już wsiąknął w najgłębsze pory ludzkości. Nikt nie pamiętał o prastarej modlitwie błagalnej:
— Od powietrza, głodu, ognia i wojny wybaw nas, Panie!
Nesser nieraz pytał samego siebie w niemocy i rozpaczy, co się stało ze zdrowym rozsądkiem Europy? Przeczuwał, że po wojnie zwyciężeni i zwycięzcy, zniszczywszy cały swój dobytek, staną się łupem nędzy, nieładu, nowej, strasznej rewolucji, której, zdawało się, nikt odroczyć nie potrafi.