Strona:F. Antoni Ossendowski - Ogień wykrzesany.djvu/44

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Czyż nie wszyscy wielcy książęta prawdziwie kochają Rosję?
— No... tak... istotnie... wszyscy — odpowiedział trochę zmieszany Palen i skierował rozmowę na inny temat.
Kozacy i ich goście zasiedli do stołu po poprzedzającej ucztę obfitej zakąsce i wódce. Wszyscy byli już znacznie podochoceni. Głosy ich stały się zbyt donośne, śmiech coraz bardziej śmiały.
Przy kolacji pito wino, podawane w niezwykłej ilości; gwar napełnił salę, a okrzyki i głośny śmiech rozlegały się co chwila. Nesser przysłuchiwał się rozmowom, chociaż nie rozumiał języka rosyjskiego. Siedzący naprzeciwko francuski oficer pochylił się przez stół i ze śmiechem zawołał:
— Żeby pan wiedział, co za anegdotki opowiadają ci panowie!
Zamierzał powtórzyć je, lecz w tej samej chwili dowódca pułku powstał i wniósł toast za monarchę.
Wybuchnęła cała burza, istny orkan okrzyków:
— Niech żyje cesarz, hurra!
Orkiestra zagrała hymn narodowy. Pito kolejno za zdrowie cesarzowej, „hetmana“ kozaków — carewicza — Aleksego Mikołajewicza, i za wielkich książąt podług starszeństwa dynastycznego. Wielki książę Dymitr wygłosił krótkie przemówienie na cześć pułku i jego dzielnego dowódcy. Toasty, mowy, dowcipne, okolicznościowe wiersze sypały się, jak z rogu obfitości. Nagle rozległ się głos, pokrywający chaos dźwięków i grzmiącą falę orkiestry trębaczy:
— Cyganów! Cyganów!
— Cyganów! — poderwali inni oficerowie. — A niech stary Sziszkin stawi się koniecznie!