Strona:F. Antoni Ossendowski - Nauczycielka.djvu/88

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Halina śmiała się szczerze i, zapraszając doktora Wichra do siebie na herbatę, mówiła:
— Anioł z pana, doktorze! Ta obiecana apteczka — to marzenie moje! Przekonałam się, że nie dałabym tu sobie bez niej rady. Oby tylko chininy, aspiryny, salolu i rycynowego olejku była cała tonna, bo to grunt na dolegliwości miejscowe!...
Siedzieli w pokoju Haliny i długo gawędzili, jak starzy przyjaciele.
Dr. Wicher okazał się bardzo bystrym i zajmującym człowiekiem, a przytem erudytą w swoim zawodzie; dawał więc Halinie niezmiernie pożyteczne rady, uczył ją rozpoznawać różne choroby i polecał dostępne w tych warunkach metody leczenia. W schludnem mieszkanku nauczycielki czuł się wyśmienicie i po pewnym czasie przestał się jąkać. Z zachwytem wpatrywał się w spokojną, pociągającą łagodnem spojrzeniem pięknych oczu twarz Haliny i coraz to przecierał szkła, mówiąc:
— Doprawdy, okularom swoim nie wierzę, że takie cudo mogło się objawić na trzęsawiskach poleskich! Czy pani pozwoli, że będę ją odwiedzał? Województwo przyrzekło mi motorówkę, niezbędną dla lekarza, praktykującego w tej Wenecji kresowej. Wsiądę więc którejś tam niedzieli do owej galery i machnę sobie, jeśli pani pozwoli do Harasymowicz, aby napawać się widokiem pani i jej głosem. Cóż to za cudowna zjawa objawiła się nad Łanią?! Boję się, że jak tylko szlachta