Strona:F. Antoni Ossendowski - Nauczycielka.djvu/32

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ukrywać pod maską niewzruszonego spokoju swych uczuć i wrażeń. Nie taiła już przed sobą, że obawą przepełnia i przeraża ją nieznane życie, ku któremu niósł ją pociąg ze wściekłym uporem i złem rozradowaniem.
Myślała z goryczą w sercu, że życie jej nie oszczędziło. Tyle lat wszak spędziła w ciężkiej, chwilami nieznośnej wprost pracy; urywkami tylko mogła się oddawać nauce, cały czas poświęcając opiece nad nienormalną, wpadającą coraz częściej w szał dziewczyną i wysłuchiwać rad lub wyrzutów jej matki — pani Grzędakowskiej, żądającej od dozorczyni większego zrozumienia duszy biednego dziecka, mówiąc nawiasem, o cztery lata starszego od Haliny.
O trudach i przykrościach swego bytu Halina nigdy nie pisała do matki; ani razu też nie padły z jej ust słowa skargi lub rozdrażnienia; wszystko to wtłoczyła jaknajgłębiej w duszę i nauczyła się nie rozgrzebywać przeżyć bolesnych i smutnych. Potrafiła się nagiąć do nieubłaganej rzeczywistości, gdyż przyświecała jej nadzieja na lepsze czasy.
Halina, chociaż zupełnie trzeźwo zapatrywała się na życie, nie była jednak pozbawioną pewnych marzeń. Jednem z nich stała się upragniona przez nią posada w Warszawie, aby móc pozostać przy matce, coraz częściej zapadającej na zdrowiu, i znaleźć czas i środki na zdobycie matury i wstąpienie do uniwersytetu.
Marzenia te rozwiały się bez śladu po pierwszym zaraz wywiadzie w ministerstwie. W rezul-