Strona:F. Antoni Ossendowski - Nauczycielka.djvu/219

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

mentu zainteresowania się zmysłowego kimś innym, zwrócenia wnikliwej, choć podświadomej ciekawości kobiety wobec mężczyzny, ciekawości nie z intelektualnych pobudek płynącej, lecz z czujności instynktu i fizycznej podniety.
Zdzisław Ostróg był dla niej jedynym, wybranym, dla niej tylko stworzonym.
Wszakże po przelotnem z nim połączeniu czuła całą swoją istotą, że mogłaby odtąd żyć aż do głębokiej starości z całem oddaniem, wdzięcznością i ukojeniem.
Teraz znów był przy niej. Słyszała głos Zdzisława, słowa jego sączyły się powoli do jej świadomości i w zamglonym mózgu nieskrystalizowane i nieprzetworzone zastygały w instynktowną, bezkrytyczną ufność, podrażniając coraz bardziej zmysły, niegdyś w pełni przezeń rozbudzone.
Halina z jękiem upojenia a może rozpaczy lub bólu rzuciła się ku Zdzisławowi i przywarła do niego całem ciałem, pragnąc stopić się z nim w jedną nierozerwalną całość, zniknąć w nim bez reszty na wieki.
On pochylił się szybko, ścisnął ją w objęciach, całował jej zimne wargi, oczy i włosy, słysząc cichy, jak lot spadających liści, szept, sączący się z jej półotwartych, bezwładnych ust:
— Kocham!... Jedyny... wierzę!...
Nieprzytomną prawie, słaniającą się na nogach wyprowadził z gmachu Kolegjum i usadowił w saniach, ogarniając ją ramieniem.