Strona:F. Antoni Ossendowski - Nauczycielka.djvu/189

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.



XII.

Przez kilka dni Halina walczyła z sobą, aby powrócić do równowagi i wyplenić z siebie tę hańbiącą, poniżającą radość, która jednocześnie napełniała ją wstrętem i strachem. Rozumiała wybornie, że jest to raczej jadowita, niebezpieczna pociecha dla ambicji kobiecej, iż nie została zapomniana, jak niepotrzebna, przypadkowa zabawka. Zdawała sobie też sprawę, że ten nagły wybuch radości mógł się stać śmiertelnym, bo podobny był do zastrzyku bakterji dżumy, lub innej, niszczącej śmiertelnej choroby. Zastrzyk radości, wzbudzonej niewysłuchanemi do końca słowami nieznajomego, zatruł duszę Haliny i spokój, z takim trudem i walką przez nią zdobyty.
Pokonała ją jednak i wtłoczyła na dno duszy, gdzie gromadziła cały zapas trucizny życiowej. W tem zmaganiu się z sobą ratowała ją wytężona praca, posunięta aż do ostatecznego wyczerpania, kiedy już nic nie czuła, o niczem myśleć nie mogła i niczego nie pragnęła, oprócz ciężkiego, jak kamień, snu. Inną bronią przeciwko jadowitemu, budzącemu w niej wstręt, rozradowaniu była też konieczność ukrycia prawdy przed Konstantym.
Lipski chodził ponury, milczący, a na szarej