Strona:F. Antoni Ossendowski - Najwyższy lot.djvu/100

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Opowiedzcie co znowu! Takie to fajne!
Zygmunt nie dawał się prosić i, usiadłszy wygodnie, zaczynał pogadankę. Cóż za różnorodne tematy poruszał oficer podczas tych krótkich wywczasów żołnierskich!
Opowiadał o świetnych dziejach dawnej Polski, o katowaniu dusz i ciał polskich na Sybirze, opisywał barwnie życie w innych krajach, mówił o słońcu i gwiazdach, o nieznanych zwierzętach i ptakach.
Szczególnie zaś lubiła wiara, gdy napamięć przytaczał urywki z przecudnych powieści Sienkiewicza o obronie Częstochowy, o bitwie pod Beresteczkiem, o księciu Jaremie Wiśniowieckim, o miłych polskiemu sercu rycerzach: Skrzetuskim, Podbipięcie, Wołodyjowskim i Kmicicu, a brać żołnierska za boki się brała, słuchając przechwałek i fortelów krotochwilnego Zagłoby.
Często też do chałupy Millera zjawiali się oficerowie i słuchali tych jego opowiadań, które odrywały wszystkich od ciężkiego, pełnego niebezpieczeństw życia bojowego. Narazie obecność starszych krępowała żołnierzy, lecz, gdy oficerowie siedzieli zadumani, uważnie słuchając, lub zaczynali się śmiać z jakiegoś wesołego kawału, albo też pytania różne zadawać Millerowi, skrępowanie pryskało. Wszyscy stawali się jedną rodziną, spojoną wspól-