Strona:F. Antoni Ossendowski - Na skrzyżowaniu dróg.djvu/85

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Usiadłem właśnie do aparatu, ofiarowanego mi przez Jego Królewską Mość Mohro-Naba XXXII, władcę szlachetnych Mossi, i zamierzałem przyjrzeć się temu, co robi w tej chwili mój przyjaciel Śmietański, nazywający się obecnie Smetoną, gdzie się ukrywa towarzysz Trocki i do jakiego banku zagranicznego szmugluje czerwońce sowieckie ten i ów z bolszewickich „chamów na Kremlu”?
Nakręciłem korbkę na Kowno, gdy nagle moja starcza dusza odezwała się, jak zwykle tej nocy:
— Ghazel biraket! Gwiazda nowego Boga!
Podniosłem głowę i spojrzałem w okno. Wysoko, w zenicie czarnego namiotu nieba pałała gwiazda, która przywiodła do żłobka pasterzy, a za nimi wkrótce wielkich i potężnych magów, noszących na szatach i tjarach cudowny talizman „El Bali”, o którym niedawno napisałem rozprawę dla mego znakomitego przyjaciela „Lat Bezgrzesznych” — Kornela Makuszyńskiego.
Zamyśliłem się głęboko nad tajemnicą narodzin Syna Bożego i Człowieczego i, nie zdając sobie sprawy, odruchowo kręciłem korbką telewizyjnego aparatu, z roztargnieniem spoglądając na mały kryształowy ekranik, gdzie przesuwały się w nieładzie różne krajobrazy i ludzie.
W chwili, gdy się urwała myśl, powróciła przytomność wzrokowa, i z zaciekawieniem zacząłem się przyglądać migającym na ekranie obrazkom i postaciom.
Niby w mglistej oddali majaczyły przed oczami wnętrza świątyń chrześcijańskich.
W sewilskiej katedrze, gdzie zamarły w swym niepohamowanym wzlocie gotyk przez wieki walczy z wyczerpanym w rozkosznem lenistwie stylem maurytańskich architektów, przelewa się, jak rozszalałe morze, tłum. Za złoconą balustradą dostojni kapłani, z kardynałem na czele, modły zanoszą do Tego, który przyszedł na świat przed wiekami, rzuciwszy nowy, nieznany ludziom siew miłości.
W tłumie czarno i modrookie senority, kokieteryjnie otulone mantyllami, prowadzą z „caballeros” rozmowy miłosne zapomocą wachlarzy. Światowe, niedostępne małżonki hidalgów rzucają pogardliwe spojrzenia na plebs, i nagle oczy im błyszczeć zaczynają i ży-