Strona:F. Antoni Ossendowski - Na skrzyżowaniu dróg.djvu/48

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

hurtownikom, zjeżdżającym w lecie do granic ziemi Tubów. Lecz Tubowie przechodzą na północ od Ogarkha-Ołu, przez Sajany i zapuszczają się w Syberyjską tajgę na Amył, Kazyr i Kizyr, wywożąc stamtąd popielice i sobole.
2000–3000 ciemnych soboli staje się rocznie ofiarą Sojotów, niezliczone ilości gronostajów, a na rz. Sejbi i Biuret-Ho widziałem na własne oczy niewielkie osady bobrów — tego gryzonia, który już prawie wymarł na kontynentach Europy i Azji. Nie są już liczne te okazy, jednak Urianchaj dostarcza na rynek około 200 skórek bobrów.
Całe stada szlachetnych jeleni, czyli morałów, pasą się w puszczach i na stokach niezliczonych grzbietów górskich, przecinających cały kraj.
Na szczytach skalnych, śród złomów kamieni i obalonych drzew pasą się stada argali, czyli skalnych baranów. Są to zwierzęta o potężnych zakręconych rogach. Jeden okaz, zabity przez nas, posiadał rogi, które ważyły około 100 funtów.
Nad wszystkiemi zaś panuje ponury, brunatny władca puszczy — niedźwiedź. Nie było dnia, żebyśmy nie widzieli jednego lub kilku tych olbrzymów, a jeden z nich bardzo udatnie wyszedł z nory skalnej nietylko dla strzału z karabinu Manlicherowskiego, lecz i dla strzału z kodaku.
W tych dzikich, mało dostępnych okolicach spotykaliśmy nieraz niewielkie grupy lamów, poszukujących czarownego korzenia dżeń-szeng. Szukać go należy, ustawicznie powtarzając specjalne zaklęcia, gdyż przy tej roślinie zawsze znajduje się zły duch, który gotów porwać śmiałka i udusić. Korzenie są też bronione przez niedźwiedzie i rysie, które częściej od złego demona porywają nieostrożnych lamów — poszukiwaczy dżeń-szengu. Ale istnieje jeszcze jeden wróg poszukiwaczy — wróg, na którego, jak wskazuje praktyka, wcale nie działają zaklęcia i amulety. Są to luźne bandy Chińczyków, które specjalnie trudnią się śledzeniem i tropieniem lamów, zbierających dżeń-szeng. Wystrzał z dobrego karabinu rozstrzyga kwestję. Idący przodem lama pada martwy, inni podnoszą ręce. Chińczycy zabierają łup i na odchodnem przecinają gardła wylęknionym lamom.