Strona:F. Antoni Ossendowski - Na skrzyżowaniu dróg.djvu/133

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.





Książę Alfred Bryński czuł się znudzonym do reszty. Nie wiedział, co ma ze sobą robić. Ojciec wyprawił go do Europy, aby się wyszumiał, gdyż z własnego doświadczenia i z tradycyj rodzinnych stary magnat wiedział, że jest to konieczne dla szczęścia i spokoju rodzinnego. Miał bowiem stary książę przyrzeczenie utytułowanego i bogatego sąsiada, że połączą dwie olbrzymie fortuny w drodze zwykłej i naturalnej — skojarzeniem małżeństwa księcia Alfreda z hrabianką Anną.
Młody książę, spełniając wolę ojca, usiłował „wyszumieć się”. Przerzucał się więc z miejsca na miejsce, objeździł całą Europę, zaglądał wszędzie — i tam, o czem wszyscy wiedzą i mówią, i tam, gdzie prawie wszyscy panowie bywają, ale żaden o tem nie mówi. Jednak, widocznie, zanikła już w młodem pokoleniu zdolność do „wyszumienia się”, albo krew latorośli dumnych kniaziów Bryńskich, może, nie zawierała w sobie tych pierwiastków, które miały być usunięte podczas odwiedzin Monte-Carlo, Moulin-Rouge, nocnych spelunek na Montmartrze, słonecznego Lido, gabinetów w pierwszorzędnych restauracjach i kabaretach wszystkich stolic europejskich, bo książę Alfred śmiertelnie, przerażająco się nudził. Teatru nie lubił, galerje obrazów były mu znane z albumów i doskonałych kopij od dzieciństwa; dobra muzyka kwitła tam, dokąd zwykle nie zaglądają „musujący” młodzieńcy, otrzymujący w ojczystym domu ścisłą marszrutę, nieco obecnie przestarzałą, gdyż opracowano ją w połowie ubiegłego stulecia, gdy była uznana poniekąd za tradycję, obowiązującą ludzi „bene nati et possessionati”.
Panowie, żyjący wspomnieniami minionej doby, zapomnieli, że wtedy nie znano jeszcze „niebieskich pociągów”, aeroplanów, błyskakawicznie przerzucających ludzi z jednego końca Europy — na drugi;