Strona:F. Antoni Ossendowski - Na skrzyżowaniu dróg.djvu/106

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

i wszedł „uriadnik” Ustjugow, najgorszy ze wszystkich okolicznych policjantów, ciemiężca dla nas, zesłańców.
— Nu, wódki i przekąski! — krzyknął bez powitania. — Głodny jestem i czortowy mróz na dworze. Bez mała nie zdechłem w drodze.
Pomyślałem sobie, że stała się wielka niesprawiedliwość, jeżeli to go nie spotkało nawet przy tak wyjątkowej sposobności.
Uriadnik zrzucił futro i wojłokowe „pitny”, zdjął czapkę i usiadł przy stole, spoglądając na nas złośliwemi, pijackiemi oczami.
— Zaraz przyrządzę panu wodę do mycia, bo z drogi to konieczna i przyjemna rzecz — odezwała się żona, a później spożyjemy razem kolację, bo to dziś „kanun” (wigilja), a pana służba oderwała w taki dzień od rodziny...
Zdumiony Ustjugow podniósł głowę, coś mignęło mu w oczach i, krzywiąc grube wargi, mruknął:
— Psia służba, niech ją czarci wezmą!...
— Proszę, proszę za mną — mówiła dalej moja nieboszczka Stefcia, prowadząc nieproszonego gościa do sąsiedniej izby. Wkrótce „uriadnik” powrócił, umyty i uczesany, a nim usiadł przy stole, obciągnął na sobie ubranie, poprawił pas i przeżegnał się po trzykroć.
Zona w krótkich słowach opowiedziała mu o naszej wieczerzy wigilijnej i o znaczeniu opłatka. Uriadnik przełamał go z nami i spożył z nabożeństwem, ciągle czyniąc znak krzyża. Jadł z apetytem, bo był głodny i znużony, lecz pił umiarkowanie, wysławiając się możliwie ostrożnie, aby brutalnem słowem nie obrazić nas. Nie wiem, z jakiego powodu zeszliśmy na rozmowę o powstaniu, o którem Ustiugow nie miał żadnego pojęcia. Wysłuchawszy wszystko do końca, mruknął:
— Psie syny! Naród chce żyć, a oni go na Sybir gonią! Psia służba!
— Długo o tem nie będę się rozwodził — ciągnął p. Bolesław. — Powiem panu tylko, że ten ciemiężca Ustiugow wykradł dla nas jakieś paszporty, z któremi uciekliśmy. Nas schwytano po paru miesiącach, nie wydaliśmy Ustiugowa, jednak biedak został skazany na pięć lat ciężkiego więzienia.
Staruszek umilkł i długo się nie odzywał, przymknąwszy oczy.