borską, kierują zaś nimi ci sami „Humanaje“, Wesseleny, Berszeni i Tekely ze swoich zamków w Humennem, Użhorodzie, Munkaczu i Trenczynie pobierając od beskidników część zdobytych łupów. Sprawiedliwość nie pozwala zamilczeć, że śród konfidentów niespokojnych sąsiadów spotkać można było nazwiska polskie — lisowczyków Brzezińskich i Klukowskich, szlachciców — Dubickiego i Strucia. Nazwisk Polaków-beskidników, z własnymi grasujących watahami, kroniki ówczesne nie zapisały, więc zapewne szlachta udziału w tym niecnym procederze nie brała. Natomiast Huculi, Bojkowie, Tucholcy i górale tatrzańscy bywali „watahami“, do nich zaś często gęsto przyłączali się kmiecie, ale... Nie osądzajmy ich zbyt surowo; przypomnijmy wyżej przytoczone słowa Naruszewicza. Tak! Ciężkie miały życie rzesze kmieci dawnego Województwa Ruskiego. Panowie władający starostwami nie dążyli zwykle do osobistego rządzenia swymi włościami i w zastępstwie swoim osadzili podstarościch i dzierżawców — Polaków i Żydów, do dyspozycji ich oddając oddziały wojsk nadwornych. Nazwiska okrutnych podstarościch i dzierżawców ożywił Łoziński, wspominając tych „panów Odrzychłopskich“, jak Samuel Jabłonowski, Grabiński, Szaniawski, Pawłowski, Żyd Szaja z Doliny, Zaboklicki, Rykowski, Trojecki, Żyd Berko. Sami starostowie, właściciele posiadłości i rządcy ekonomii królewskich, jak Opaliński, Mniszech, Jerzy Krasicki, Stadnicki, sami nieraz gnębili i uciemiężali chłopów, którzy szybko, po „złotych czasach“ Jagiellonowych ubożeli i zapominali o możliwości nawet tego, o czym w swojej „Przymówce Chłopskiej“ wspomina Kochanowski, gdy wkłada w usta kmiecia słowa: „Tak ci bywało, panie, pijaliśmy z sobą — a nie gardził pan kmiotka swojego osobą!“ Tymczasem pogarda ta rosła i zakorzeniło się przekonanie, że poddanego chłopa nikt bronić nie może i nie powinien, a tak święcie w to uwierzono, że za nic miano glejty i dekrety królów, usiłujących bronić kmieci; za pozyskanie zaś takich dokumentów okrytym opieką króla chłopom sprawiano krwawą łaźnię, poddając chłoście. Były to sprawy straszne i ponure. Słusznie jednak przestrzega Łoziński, ten oskarżyciel Szlacheckiej, „złotej wolności“, przed bezwzględnością i uogólnieniem wniosków... „Winę ludzi — mówi — łagodzić należy koniecznie winą czasów“. Dzieje Polski tego właśnie najgorszego okresu znają innych też ludzi — szlachetnych, nic wspólnego z „Odrzychłopskimi“ nie mających — jak kasztelan Ligęza, kasztelan Stanisław Krasicki, jak Jan Jarmoliński, hetman Kalinowski i nie
Strona:F. Antoni Ossendowski - Karpaty i Podkarpacie.djvu/213
Wygląd