Przejdź do zawartości

Strona:F. Antoni Ossendowski - Huculszczyzna.djvu/50

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

południowi — tam, gdzie, niby siny mur zębaty, wznosi się duma i krasa Karpat polskich — Czarnohora potężna i malownicza, źródło natchnienia dla Hucułów i ich miłości dla tej „wierchowiny“ — miłości tak wiernej i głębokiej, że pozbawieni jej widoku, zapadają na ciężką tęsknicę, która ich nieraz do zbrodni lub samobójstwa doprowadza. U stóp lesistej Makowicy, co stromemi spychami opada aż do łożyska Prutu, przytuliło się Jaremcze, tonąc w otaczających je ze wszystkich stron lasach, rosnących na stromej zerwie Ostrej z olbrzymim spychem „Słoniem“, na najeżonej skałami zębatej grani Jawornika-Gorganu i na widniejącym pod nim Poharze. Narciarze omijają Jaremcze, gdyż mało tu dogodnych terenów, ale zato turyści znajdą tu pole do bliskich i łatwych lub dalekich i trudnych wycieczek, zaczynając od pięknego wiaduktu, co niby cięciwa wyprężył się na 65 metrów rozpiętym łuku kamiennym, pod którym mknie Prut, skacząc po głazach i skrząc się w migotliwej łusce „szypotów“; od wodospadu, gdzie w głębokim białozielonym wyboju, w kipieli, mętnej od piennych wirów, pstrągi walczą z syczącą zwarą, stale zasilaną nowym narybkiem z wzorowo urządzonej pstrągarni rządowej; od przełomu Prutu, gdzie jego wart zwyciężył skalną pierś gór, przebijając ją i zrzucając głazy, podmyte wściekłemi strugami; od Pogóru i Czarnohoricy — do bezdroży i złomisk na szczycie Makowicy, do połonin pod wierchem Sinieczki i przez zarośla