Strona:F. Antoni Ossendowski - Huculszczyzna.djvu/46

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

razie nie ubieganoby się o nich na Jawie i Sumatrze, nie pracowaliby oni w Kanadzie i Meksyku, a nawet w Japonji, gdzie cudzoziemiec liczyć może na dowolną ilość uprzejmych uśmiechów, ale ani na jeden marny grosz zarobku. Piękna jest okolica Bitkowa a jego lasy obfitują we wszelką zwierzynę. Szczególnie często spotkać tu można kozły, nieraz o pięknem porożu, a podobno nie boją się one ludzi, gdyż nikt tu nie poluje. Ropa i wydobywające się z ziemi gazy nie lubią ognia i silnych wstrząsów, więc inżynierowie starannie ochraniają bogactwo, które natura hojną ręką złożyła pod warstwami skał, ozdobionych wysokopiennym lasem bukowym — zielonym w lecie, złotym i szkarłatnym na jesieni i czarnym, gdy zamiecie nagromadzą tu zasp śnieżnych, otulą ziemię „ropyszcz“ i konary drzew białym, skrzącym się w słońcu płaszczem miękkim lub tak skrzepłym, że pod nartami aż zgrzyta i dzwoni jak szkło. Z pokładami Bitkowa związana jest Starunia, gdzie w podziemnych schowach wykryto wosk ziemny, a z niego wydobyto przechowane znakomicie cielska olbrzymich nosorożców włochatych i mamutów, co w dolinach śródgórskich pasły się tu spokojnie, gdy lodowiec panoszył się w północnej połowie Europy, to sunąc ku południowi, to cofając się ku dalekiej macierzy — krainie białej śmierci. Zapewne, wędrując w poszukiwaniu paszy, te wielkie ssaki natrafiły na torfowiska, okrywające „ropyszcza“, gdzie wonczas tworzyć się już zaczął miękki jeszcze wosk ziemny, i znalazły w nim śmierć, która dała im poniekąd nieśmiertelność; po niezmierzonem bowiem paśmie wieków wynurzyły się one znowu na światło dzienne i stoją teraz w muzeach, jak żywe, mową bez dźwięku opowiadając ludziom burzliwe dzieje starej ziemi naszej.
Dawny austrjacki trakt rządowy, zwany szosą Krattera, przebiega góry, przecina dąbrowy i mija wioski, pola, kapliczki i krzyże przydrożne. Z wysokich odcinków tego traktu dojrzeć można w nocy świecące się woddali plamy — to miasto Bohorodczany, a dalej — prawie już na horyzoncie — potężna niegdyś twierdza Potockich — Stanisławów, dziś — stolica rozległego województwa, wchłaniającego w granice swoje cały łańcuch Karpat Wschodnich — od Dniestru aż po granice ościennej Rumunji i Czechosłowacji. Na trakcie Krattera znawcy tego kraju pokażą przybyszowi małe osiedle — Kalinniki. Nie bardzo dawno jeszcze stało tu jedno tylko gospodarstwo — chata i warsztat kowala Kamińskiego. W dzień naprawiał on wozy i sanie, wyrywał zęby okolicznym chłopom, kuł konie, a w nocy innej, o wiele zyskowniejszej poświęcał się pracy.