Strona:F. Antoni Ossendowski - Huculszczyzna.djvu/157

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.


Ciągną się i ciągną worynie
wchodząc do izby podczas pierwszej kąpieli, nie urzekł dzieciny, aby wporę i jak należy przyrządzić talizman z czosnku, gliny, węgla i ziemi ze śladu psa, a dopiero wtedy powiesić dziecku krzyżyk na szyi, ale koniecznie... z osiki! Ciągła dręczy ją i położnicę trwoga, aby djablica nie „odmieniła“ noworodka, nie wysuszyła mleka w piersi matki i nie budziła śpiącego drobiazgu. Na wszystkie czarcie szkody istnieją cudowne sposoby — siwa magja wieków ubiegłych — nieraz straszna i ponura. Na grad i ogień, na choroby i smętek, na nienawiść, zemstę i miłość, na epidemję bydła i na ich dochowek, na dzikich ludzi, obrośniętych wełną, co żyją po matecznikach, na „niawki“, duchy leśne, połoninne i wodne, na dusze niechrzczone i na nieboszczyków, zmarłych bez sakramentu, co to straszą i szkodzą juhasom, tak często powtarzającym imię Chrystusa przy pozdrowieniu i w każdym niemal wypadku życia codziennego, — na wszystko znane tu są skuteczne „odczyny“. Wielkanoc i inne święta związano tu z niezliczonemi obyczajami i przesądami pogańskiemi.
Trzechsetletnia chata
Huculska wilja — to „wieczerza tajemna“ i straszna, gdyż przy stole wraz z rodziną gazdy zasiadają cienie jego przodków — tych nawet, którzy z rzymskiemi walczyły legjonami. Wieczerzę tę zawsze z dwunastu dań spożywają Huculi na sianie, czterech ząbkach czosnku i ziarnach pod serwetą, a przed przystąpieniem do stołu wykonują niebywale zawiłe i długotrwające czynności magiczne, aby „zawiązać licho, odpędzić wiedźmę i złe duchy, aby pro-