Strona:F. Antoni Ossendowski - Huculszczyzna.djvu/148

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ostrym, łukowatym załomem, to — Bystrzec. Kto zliczy, ile się z nim łączy zimnych strug i ruczajów, mknących z Marysza, Gadżyny i wschodnich lesistych uskoków Czarnohory?


Kazimierz Sichulski: Powrót z praźnika

Tu, na słonecznych zboczach Kostrzycy i łagodnych „ułohach“ Kosaryszcza wybujały wysokie, żyzne trawy rozległych sianożęci, najlepszych, ponoć, na całej wierchowinie, a na nich — rozsiane chaty — „posedki“ gazdowskie, tworzące wieś Bystrzec. Cichy, odludny, mniej od innych w Beskidzie huculskim dostępny zakątek! Nawet sami Huculi żabiowscy, dążąc w sierpniu na znany tu „chram“ — odpust, kręcą głowami i, uśmiechając się, mruczą: „Propań na wiky“. — Taka już tam wiedzie droga!... Ku zachodniemu skraju Bystrzca spływają zielone ramiona Munczela, a z nich, zda się, ręką dotknąć można głównego grzbietu Czarnohory. Płaje rozbiegają się tam na wszystkie strony — jedne — na Kizie Ułohy, drugie — do miejsca, gdzie przedtem, zanim stopa ludzka po raz pierwszy odcisnęła tu swój ślad, zachodziły wypadki, przerażające rozpasaniem żywiołów.