Strona:F. Antoni Ossendowski - Huculszczyzna.djvu/122

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

się łeginie z zasadzki na przechodzącego wpobliżu „wilka“ i już toporki nad nim furknęły — gdy on, jak ten wilk, błysnął kłami i uśmiechnąwszy się pogardliwie zapytał:
— Hou! Cóż to durnyje, Ołeksy nie poznaliście?
I więcej ani słowa nie powiedział, a oni, jak psy przed wilkiem, rozbiegli się, bo wszak z Doboszem ciężka byłaby rozprawa. Długo jeszcze potem na ową „carynkę“ kwietną chodził zbójnik rozkochany, bo jak ta „lisna“, co wysysa serce męskie, zaczarowała go, w niewolę wzięła kapryśna, dumna Dźwińczuczanka; przychodził aż do przymrozków, gdy w złocie i szkarłacie stanęły buki i jarzębiny na Klewie, a trawy na łące sczerniały. Pewnego wieczoru Ołeksa nie znalazł Paraski pod jaworem, chociaż obiecał przynieść jej kolczyki zdobyczne i sztukę jedwabiu. Nie wiedział ataman, że od ostatniego pocałunku, którym żegnała go dziewucha na skraju lasu, zaszły wypadki, stanowiące o jego losie. Rano, bowiem, gdy krasawica szła do źródła, biegnącego srebrną strugą po „ciurkale,“ zastąpił jej drogę jeden z łeginiów i, uśmiechając się zjadliwie, szepnął:
— Lepsze są od ciebie dziewki na wierchowinie, bo twój „lubas“ pokochał, słysz, Tymczuczkę spod Jarszycy i Ołeneczkę Jakowiczankę z Zielenicy... Nie będziesz teraz taka harda, ty... Rzucił obelżywe słowo, zaśmiał się głośno i poszedł pogwizdując.
Dziewczyna tegoż dnia tajemnie pojechała do babki, bo powierzyła jej była swoją tajemnicę.
Worynie
Musiała teraz naradzić się z nią i zemstę obmyślić, płazem bowiem zdrady i hańby gazdowska córka puścić nie mogła. Starucha była matką drugiej żony starego Stepana Dźwińczuka, który zrodził z córką jej Paraskę, i nie lubiła Stepana, bo, ożeniwszy się poraz trzeci, nie zwrócił jej wiana. Długo szeptały