Strona:F. Antoni Ossendowski - Gasnące ognie.djvu/425

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.




ROZDZIAŁ XXVI.
POTRZYKROĆ ŚWIĘTA

Jestem znowu w Jerozolimie.
Z tarasu gospody austrjackiej patrzę na święte miasto.
Potrzykroć święta Jerozolima!
Golgota, gdzie krwią męczeństwa zostało przypieczętowane życie Syna Człowieczego, który był Synem Bożym.
On — pogodny, cichy i łagodny Nauczyciel stał się groźnym dla zmaterjalizowanego, rozpolitykowanego synhedrynu, który już stracił był poczucie Ducha, ukrytego emblematycznie w arce przymierza, zesztywniał w nieruchomej formie Zakonu, być może szukając w nim ratunku przed zbliżającą się katastrofą, wyczuwaną podświadomie.
Naród, wybrany przez Jahwe, stawał się już wtedy coraz bardziej odosobnionym, obojętnym lub wrogim dla świata współczesnego. W tem się zawierała siła jego i jego słabość.
Nauka Chrystusowa, która moc swoją i wewnętrzny płomień znalazła w nieznanem miejscu na pustyni, gdzie, pod postacią kuszenia przez Szatana, przechodziła męki zwątpienia aż przybrała formę boskiej Nauki, wchłonęła w siebie błękit morza Galilejskiego, stając się nauką miłości, prawdą etyczną, i zrozumieniem nieszczęścia i szczęścia całej ludzkości.
Chrystus Nazareńczyk mógł był, gdyby usłuchali Go kapłani świątyni, sędziowie i faryzeusze, wyprowadzić Izraela poza granice jego ciężkiego osamotnienia i niechęci innych ludów.
Żydzi zrozumieli to.
Jedni garnęli się ku niemu otwarcie, inni skrycie, obawiając się surowego arcykapłana lub też namiestnika rzymskiego.
Żydzi przecież — Apostołowie, uczniowie ich i tłumy pierwszych wyznawców — roznieśli naukę Jezusa po świecie. Mała Azja, Grecja, Rzym, Egipt, Tunisja, Abisynja miały