Strona:F. Antoni Ossendowski - Gasnące ognie.djvu/365

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
301
CIENIE... CIENIE...

nywana była przez najwspanialszych i najpotężniejszych najeźdźców.
Widziałem takie posterunki w głębi Sahary, a teraz tu na pustyni Syryjsko-Arabskiej, gdzie hamsin złowrogo urąga dumnym porywom i zamiarom człowieka, czy jest on boskim cezarem, czy wspaniałym kalifem, czy czarną królową, czy zbłąkaną, smętną, miotającą się duszą, jak lady Stanhope, Digby, a, może, i inne jeszcze, o których nikt nic nie wie, chociaż potajemnie wylały one na tę ziemię potoki łez rozpaczliwych, a kości swoje znękane oddały tym piaskom szarym i martwym...