Strona:F. Antoni Ossendowski - Gasnące ognie.djvu/291

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
235
GRÓD KALIFÓW

granowe cacka i klejnoty ze srebra i złota roboty niezrównanych jubilerów miejscowych; czarczafy z czarnej tafty lub gazy dla muzułmanek i z liljowej lub różowej dla Żydówek; kobierce, szale, obuwie, meble; statki domowe, siodła, czapraki i inny sprzęt masztalarski, fezy, turbany, guzy mosiężne i srebrne agrafy...
Wszystkiego, co zawiera w sobie przeogromne łono bazaru, wymienić nie potrafię.
Hałas, gruchot młotów kowali; dzwonienie instrumentów blacharskich i ślusarskich, okrzyki krawców i szewców, zalecających swoje towary, sapanie miechów, dmuchających na węgle, jarzące się w „mangale“, warkot maszyn Singera, zgiełk, nieprzerwany potok tłumów, zapełniających galerje hal — ogłusza, oślepia i nuży.
Uciekamy do jakiejś przestronnej kawiarni. Jest to raczej kabaret, bo na estradzie popisuje się trupa artystów arabskich.
Dwóch muzyków — na skrzypcach i bębenku gra monotonną melodję, którą znam dobrze, bo wykrzykują ją wszystkie gramofony po kawiarniach pomiędzy moim hotelem a mostem.
Przy tym ponurym akompanjamencie dwie, dość podstarzałe już Arabki śpiewają piskliwemi i ochrypłemi głosami piosenki, zdaje się, frywolne, bo słuchacze śmieją się głośno i klaszczą, niczem melomani z Frankfurtu — Kiepurze.
Śpiewaczki mają na sobie tanie, on second hand, nabyte suknie „paryskie“, przykrótkie od góry i od dołu. Szminki nie żałowały sobie te „diwy“ arabskie, ani „henny“, ani „haloth“ dla warg, powiek i rzęs.
Śpiewają, stojąc sztywno, i, jak manekiny mechaniczne, poruszają tylko rękami i głową. Od czasu do czasu wykonują powolne ruchy taneczne, bynajmniej nie baletowe i pozbawione wszelkiego wyrazu.
Po skończonym „numerze“ programu, artystki siadają i zastygają w nieruchomej postawie, milczące, poważne, a przecież drapieżne, bo, podobno, kupcy i bogaci rolnicy rujnują się dla nich, porzucają swoje rodziny i nawet haremy, a niektórzy stają się prawdziwymi „złodziejami z Bagdadu“, zakradając się do „serdabów“ sąsiadów i porywając im pieniądze lub klejnoty, złożone w skrytkach.