Strona:F. Antoni Ossendowski - Gasnące ognie.djvu/238

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
188
GASNĄCE OGNIE

poszukiwane przez prawowiernych Izraelitów w celach matrymonjalnych, ponieważ słynęły z płodności; z El Lubban, małej, nędznej wioski, dotarłem przez góry do Kariothu ojczyzny zdrajcy Judasza, bo i tu jakieś ciemne sprawki miał do załatwienia nasz szofer.
Kilkanaście ubogich lepianek, zwykły „duar“ arabski, nędzny i brudny — to cały Karioth.
Z pomocą szofera wypytuję o Judasza, który był apostołem i skarbnikiem Chrystusa, a później wydał Mistrza w ręce kapłanów i sędziów.
Nikt nic o nim tu nie słyszał.
Jakaś kobieta stara i garbata rzekła:
— Nie pamiętam! Czy to dawno było?
— Prawie 2000 lat temu — odparł ze śmiechem szofer.
— Ho! To nas wtedy tu nie było! — zawołała.
Jednak przysłuchujący się rozmowie młody, poważny człowiek mruknął:
— Aissa był wielkim prorokiem i wiedział wszystko, co było, jest i będzie. On nie mógł mieć takiego zdradliwego ucznia. W tem podaniu ukryta została inna prawda...
Gdy szofer powtórzył mi słowa jego, zapytałem, o jakiej prawdzie myśli?
Nie odpowiedział jednak i tylko wzruszył ramionami.
Jedno tylko wyniosłem stąd wrażenie. Jeżeli Karioth zawsze był taką nędzną osadą, to Judasz musiał być wielkim nędzarzem, a więc człowiekiem zdolnym do marzeń wybujałych i do nienawiści zimnej, okrutnej, niczem nie skrępowanej.
Szosa pnie się coraz wyżej.
W dolinie pomiędzy górami Garizim i Hebal zwiedzam Grób Józefa, zwykłą „Kubbę“ muzułmańską, do której dążą pielgrzymi chrześcijańscy, żydowscy, wyznawcy Islamu i Samarytanie. Zwiedziłem klasztor, gdzie się znajduje „Beer-Jakub“, studnia Jakóbowa, przy której Chrystus rozmawiał z Samarytanką z Sichar i głosił naukę wśród okolicznych mieszkańców. Wody w studni nie znalazłem, bo trzęsienie ziemi otworzyło głęboką szczelinę, przez którą źródło wypływa teraz innem ujściem.