Strona:F. Antoni Ossendowski - Gasnące ognie.djvu/133

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
103
SPRAWY LUDZKIE

Na ulicach w ciągu dnia turysta nie spotyka europejczyków.
Przemknie chyba jakieś auto z białym kupcem w płóciennem ubraniu i w hełmie na spoconej głowie.
Któż z szanujących się cudzoziemców odważy się wyjść z domu w taki skwar?!
Źle to działa na zdrowie, ponieważ fjoletowe promienie słońca osłabiają organizm i usposabiają go do zapadnięcia na malarję, lecz jeszcze gorzej oddziaływa to na... reputację.
Jerozolima dla „białych“, czy to urzędników wysokiego komisarjatu, czy konsulatów, czy też klerków i dyrektorów firm cudzoziemskich, słynie, jako miejsce straszliwych nudów.
Co tu robić?
Rozrywek żadnych: ani teatru i koncertów, ani dancingów publicznych, oprócz „Bristolu“, dokąd europejczycy chodzą tylko na kawę lub śniadanie, lecz nie tańczą. Parę marnych kinematografów, uczęszczanych przeważnie przez semitów obydwóch odłamów: Arabów i Żydów — to i wszystko.
Uprawia się trochę sportu: tennis, golf, karty no, i automobilizm.
Jednak sporty te kwitną w zamkniętych kółkach angielskich obywateli z jednej strony, z drugiej — wśród korpusu dyplomatycznego — tuż przed zachodem słońca.
Wszyscy tu posiadają wzajemnie o sobie, a o wszystkich razem Wysoki Komisarjat, jak najbardziej wyczerpujące wiadomości i niemal codziennie otrzymywane biuletyny.
Są to informacje oficjalne, a obok — plotki, ploteczki, domysły.
Zjawienie się któregokolwiek konsula na ulicy w godzinach południowych powoduje natychmiast ożywioną dyskusje nad tak niezwykłym, nigdy nie praktykowanym postępkiem.
Odwiedzenie bazyliki lub Wieczornika bez powodu oficjalnego budzi szereg domysłów: czy czasem ktoś z rodziny nie zachorował ciężko, a czy też przypadkiem sam konsul nie zaczyna wpadać w ekstazę religijną, a może?...
Od tych „może“ roi się nudne, jednostajne, bezbarwne życie europejskiej kolonji w Jerozolimie i nieraz, podobno, najbardziej bezpodstawne domysły miewają zgoła nieprzewidziane następstwa.