Strona:F. Antoni Ossendowski - Gasnące ognie.djvu/128

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
98
GASNĄCE OGNIE

miątkowych, odnoszących się do historji starego i nowego Testamentu.

Słuchając tego mnicha-włocha, mówiącego bezładnie, bez żadnego pietyzmu, bez treści i bez związku, gdyż opowiadanie swoje przerywał ciągle różnemi postronnemi i całkiem niestosownemi pytaniami i uwagami, ze zdumieniem przyszedłem do przekonania, że widzę przed sobą chorego na umyśle człowieka.
Długo nie mogłem uwolnić się od usług gadatliwego i chorego mnicha. Wreszcie pozostawił mnie w spokoju.
Poszedłem na drugą stronę potoku Cedrońskiego i rzuciłem okiem na Gethsemani z jej gajami i podnoszącą się nad nią górą Oliwną. Spostrzegłem dziwny budynek z siedmiu niewysokiemi kopułami i z krzyżami prawosławnemi.
Była to cerkiew rosyjska Marji Magdaleny, zbudowana przez cara Aleksandra III na pamiątkę matki, cesarzowej wdowy — Marji Aleksandrówny. Ciało jej miało być złożone w krypcie pod ołtarzem, lecz nie doszło to nigdy do skutku.
Jakiś żebrak bosy, kudłaty, siedzący przy drodze, spostrzegłszy, że przyglądam się cerkwi, wyciągnął do mnie rękę po jałmużnę i powiedział ochrypłym głosem po rosyjsku:
— Car Alexander III zbudował tę cerkiew, bo matka jego nie chciała, aby pochowano ją w Petersburgu obok zwłok zamordowanego przez buntowników świętego cara Aleksandra II Oswobodziciela...
— Dlaczego? — zapytałem.
Starzec zatrząsł się cały, śmiejąc się głucho:
— Dlaczego? Dlatego, że wiedziała caryca, a i syn jej Aleksander wiedział, że dobry car zostanie zabity, a nie przestrzegli jego i nie ochronili przed nieszczęściem. Oni nie lubili jego, bo nie chciał car uciskać ludu... Aleksander III nie pozwalał nigdy wieszać w swoich pałacach portretów ojca, bo mu wyrzuty sumienia zakłócały spokój...
Przypomniałem sobie, że po pierwszej rewolucji czytałem gdzieś coś podobnego. Myślę, że jeżeli tacy żebracy-włóczęgowie wiedzieli o tem i opowiadali po wsiach i wielkich zbiorowiskach ludzi ciemnych, zabobonnych, to carowie nie mogli nigdy zbytnio polegać na miłości swoich „wiernopoddanych“.
Rewolucja dowiodła tego z całą stanowczością.