Strona:F. Antoni Ossendowski - Gasnące ognie.djvu/102

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
76
GASNĄCE OGNIE

Pozostałbym był chętnie tu parę godzin w bazylice, lecz zajście w kaplicy na Golgocie rozproszyło do szczętu mój nastrój.
Wyjrzałem przez zakratowane okienko drzwi i, spostrzegłszy kręcącego się na placyku chłopca, prosiłem go, aby sprowadził stróża.
W kilka minut potem sługa możnych Jude i Nusebe, dzwoniąc kluczami, zbliżył się do okienka.
Objaśniłem mu, jak umiałem, że zostałem zamknięty i, że musi mnie z bazyliki wypuścić.
Roześmiał się wesoło, otworzył drzwi i nie chciał nawet przyjąć bakszyszu.
— Często się to zdarza! – opowiadał po – francusku. — Mnisi powinni wywiesić na widocznem miejscu przepisy, tymczasem kłócą się między sobą i nikt nie chce zrobić tego... Do widzenia!
Powracałem ze smutkiem i goryczą w duszy.
Widziałem, że obyczaje z ulicy Haret Deir-el-Frendż, Haret el-Khankah i z bazarów dotarły już do samej bazyliki Grobu Odkupiciela — tej największej świątyni świata chrześcijańskiego.
Długo brzmiał mi w uszach natrętny, zły głos mnicha włoskiego:
— Wychodzić! Wychodzić!
Doprawdy, z nas dwóch powinien był raczej wyjść on...
Po tym wypadku raz jeszcze odwiedziłem św. Grób w towarzystwie Franciszkanina-Polaka, księdza Aureljusza Borkowskiego, doktora prawa kanonicznego.
Uprzejmy, spokojny, zawsze zadumany brat Aureljusz pokazał mi chóry grecki i katolicki, miejsce, gdzie zostali pochowani chrześcijańscy królowie jerozolimscy Gotfryd de Bouillon i kilku Baldwinów, Fulko Anżujski, Amori i inni rycerze krzyżowi; grobowce te zniszczyli Persowie, a później Grecy, zacierający ślady katolickich obrońców Grobu Zbawiciela; w zakrystji pokazano mi miecz i ostrogi Godfryda de Bouillon, poczem miły rodak nasz wprowadził mnie do małego klasztorka OO. Franciszkanów, gdzie spędzają dnie i noce bracia, pełniący obowiązki kapłańskie przy bazylice. Do r. 1869 mieściły się tu ciemne, ponure kazamaty, przy-