Po zachodzie słońca na „Witeziu“ zawrzała robota. Jacyś Grecy, zabawnie mówiący po francusku, kręcili się po pokładzie. Zapracowana załoga wyciągała za pomocą kranów zawartość rumu. Na dziobie i wzdłuż burt statku powoli wyrastała góra z pustych beczek, skrzyń, zwojów lin, łańcuchów, żaglowego płótna, żelaznych sztab, gumowych worków z solą i cukrem i innych nieraz nieznanych Pittowi przedmiotów. Nareszcie jednak bardzo głęboki i pakowny rum „Witezia“ został zwolniony. Pitt zobaczył wtedy magazyny, umieszczone pomiędzy żelazną burtą, a drewnianem wewnętrznem oszyciem szonera; były napełnione węglem.
W tej chwili rozległ się przeciągły gwizdek i głos kapitana:
— Wszystkie zmiany na pokład! Szychtować!
Marynarze wydobywali się po zwisających drabinkach z głębokiego wnętrza „Witezia“ i tylko bosman został przy przedniej windzie.
— Co mam robić, kapitanie? — zapytał Pitt, podnosząc się na mostek.[1]
- ↑ Miejsce, gdzie znajduje się koło rudla (steru), czyli sztorwał, przyrządy orjentacyjne, mapy i gdzie przebywa czynna waruga, oraz mieści się lokal kapitana.