Strona:F. Antoni Ossendowski - Biały Kapitan.djvu/320

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Na dziobie „Witezia“ tkwił dyżurny majtek. Na rufie nikogo nie było, tylko linka od lagi[1] drgała, poruszana płynącym za statkiem przyrządem.
Gdy „Witeź“ zbliżył się do brzegu wyspy Oestwaagö o kilometr, kapitan wszedł na mostek i rzekł do Kuli Bilardowej:
— Będziecie się trzymali tej odległości od brzegu, a sztorwał przełóżcie na S! Po chwili powrócę...
Znowu zbiegł na dół. Na rufie, ukrywszy się za nadbudówkę kasztelu, szybko zrzucił kurtkę i buty, przelazł przez parapet i, trzymając się lagsznura, ześlizgnął się do wody. Czarna sylwetka „Witezia“ szybko pomknęła naprzód, maleć zaczęła i znikać w niepewnych, zwodniczych połyskach białej nocy.
Olaf Nilsen potężnemi uderzeniami ramion i nóg popłynął ku skałom Oestwaagö.
„Witeź“ dawno minął grupę Lofotów, gdy się skończyła waruga nocna. Spojrzawszy na zegar, Kula Bilardowa uderzył w dzwonek sygnałowy.
Zjawiła się pierwsza poranna zmiana i z nią razem wyspany bosman.
Wprawny marynarz odrazu spostrzegł zmianę kursu i, usłyszawszy opowiadanie sternika, poszedł do kapitana po rozkazy.
W kajucie Nilsena nikogo nie znalazł. Obchodząc pokład, dojrzał kurtkę i trzewiki kapitana.
Przerażony bosman obudził Pitta.
Biały Kapitan wszystko zrozumiał odrazu. Wbiegł na mostek i wydał rozkaz:

— Zwolnić bieg! Mały chód! Ster na sztymbork!

  1. Aparat do mierzenia szybkości biegu statku.