Przejdź do zawartości

Strona:F. Antoni Ossendowski - Biały Kapitan.djvu/283

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Elza Tornwalsen, Lark i Kula Bilardowa nieraz byli zmuszeni brać do pomocy kilku robotników, aby nadążyć z przyrządzeniem strawy dla tak dużej ilości mężczyzn, posiadających wilcze apetyty, a zasługujących na dobre odżywianie przy ciężkich warunkach pracy.
Nilsen i Pitt kierowali wszystkiem i na wszystko mieli baczne oko. Ich pomocnikiem, prowadzącym roboty górnicze, był Rynka, zawsze ścisły w wykonaniu pracy, pomysłowy i przewidujący.
Pitt Hardful długo myślał nad tem, w jaki sposób zatrzymać przybyłych koczowników w pobliżu jeziora, aby wieść o wymordowaniu bandytów nie doszła uszu władz.
W tym celu wraz z Nilsenem i Ludą, mówiącym po rosyjsku, odwiedzali obóz Samojedów, spędzając czas w „czumach“ starszyzny, zaglądali do szałasów biedaków, rozdawali leki na dolegający myśliwym i pastuchom reumatyzm, łakocie dzieciom i różne drobiazgi kobietom, naradzali się z tubylcami, poddając tę lub ową myśl.
Przyglądali się kapitanowie dziwnemu życiu półdzikich koczowników.
Rosyjskie władze urzędowo uznały oddawna Samojedów za chrześcijan.
Takiem samem prawem mogłyby uznać za wyznawców wschodniego chrześcijaństwa ich renifery, ponieważ Samojedzi modlili się wyłącznie do swoich prastarych bożków, bałwanów z drzewa i kości, do cieni przodków, kamieni, wody i drzew, zarzynając przed niemi domowe renifery i składając ofiary ze skrawków skór, barwnych wstążek, pęków piór, rogów i czaszek zwierząt.