Strona:F. Antoni Ossendowski - Biały Kapitan.djvu/280

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

kąpały niemowlęta we krwi ofiarnych zwierząt i wykrzykiwały obłędne, dzikie zaklęcia, błagając o łaskę dobrych duchów i cienie zmarłych przodków, odganiając wrogie, szatańskie siły, czyhające wszędzie, gdy Biały Duch mknie nad spowitą w śnieg i lód ponurą, groźną tundrą.
Przyszła straszna, tajemnicza zima polarna, a z nią noc beznadziejna, długa, jak śmierć...