Strona:F. A. Ossendowski - Zagończyk.djvu/52

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Ha! Wyszło szydło z worka! Szwedzki wilk pod polską skórą! Król nieszczery!... Jagiellonów zbutwiały pęd!
— Cichajcie, waszmościowie! — zawołał, podnosząc się nagle, pan Andrzej. — Imienia króla nie tykajcie! Szczery on, czy nieszczery włodarz — to insza sprawa i spierać się o to z wami nie będę. Miałem już ja wieści o myśli króla, aby nas się pozbyć, ino jedno wam powiem, że kroniki o nim pisać będą, jako o mądrym królu, wszelkie przywary darowawszy mu, a to dlatego, iż o morze walczy i przy niem z uporem obstaje! Ot co!
— Eh! co nam po morzu, my po ziemi chadzamy! — jęli się żachać rotmistrzowie i pogardliwie prychać.
— Nie mówcie o tem, czego nie wiecie! — upomniał przyjaciół pan Lis. — Morze — to szeroki gościniec, co przez cały orbis terrarum prowadzi, a tym szlakiem, jeśli nie my, to wnuki nasze popłyną po bogactwo dla kraju, po sławę, po świetność dla ojczyzny! A czy dla siebie tylko król o morze się troska, czy dla królestwa swego, to, czy tak, czy owak, przy Polszcze ono pozostanie, przy koronie naszej i nijak inaczej! Wierzajcie mi i z pierwszej złości nie sarkajcie na króla!
— Zmienników i infamisów z wojska zacnego zrobił król jegomość! — zamruczał nieco uspokojony pułkownik. — Ktoby się ważył na to?
— Na zagładę zamyślił posłać nasze chorągwie, co to Ruś od kresu do kresu przebiegły i wojnę na barkach swych dzierżyły do ostatka! — dodał pan Strojnowski, zaciskając pięści. — Taka to wdzięczność i zasług nagrodzenie?! Hej, hej!
Pan Andrzej pomyślał chwilkę i rzekł: