Strona:F. A. Ossendowski - Zagończyk.djvu/50

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Trza języka posłać do Wilna, bo wiedzieć musimy, jak pan Sapieha zamierza z nami poczynać! — zawyrokował pułkownik Rogawski i, na odpowiedź rotmistrzów nie czekając, na pana Krupkę skinął i rzekł:
— Machaj, waćpan, co koń wyskoczy, do kwatery kanclerskiej i wywęsz wszystko docna, a później dopiero my swoje postanowimy, co, jak i kiedy. Rozumiesz?
Pan Stanisław Krupka był człek cwany, przebiegły i gładki. Skinął głową i odparł rezolutnie:
— Mam ja na dworze pana Sapiehy drużków oddanych! Do wszystkiego dojdę i prawdę illuminabo, jak się widzi. Vale, valeque!
Bawił na Litwie pan Krupka niedługo, a powróciwszy, tak prawił przed kołem starszyzny lisowskiej:

— Zaiste, waszmościowie, epistola królewska, datowana dniem 20 maja roku jego szwedzkiego królowania 27-go, rąk pana Lwa Sapiehy doszła była. Ino kanclerz to chytry pan, ćwik, statysta nie w ciemię bity, sprawę mitrężył, motał, jak nici na kłębek, przewlekał i od „swej Uprzejmości“ żadnego „zdania“ na piśmie królowi Zygmuntowi nie posłał. Tedy Najjaśniejszy, szczęśliwie nam panujący Pan, miłościwie raczył pisać do wielkiego hetmana, w tejże materji tentując go a doradzając, aby „rozpustne lisowczyki zuchwalstwo swoje nieśli w obce kraje, niż gdyby niewinny lud gnębili u siebie“.[1] Stądto hetman, chcąc nas dla ojczyzny zachować, zaciągu usilnie doradzał

  1. Oryginalne słowa listu królewskiego do Żółkiewskiego z dnia 30 września 1619, patrz: Dzieduszycki l. c., str. 195 — 6 i Niemcewicz „Dzieje panowania Zygmunta III“, I, III, Str. 235 — 8.