Przejdź do zawartości

Strona:F. A. Ossendowski - W polskiej dżungli.djvu/219

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wytryśnie w przyszłości ożywcze źródło piękna! Malarze, pisarze i poeci szukać tu będą natchnienia i prawdy dla swoich utworów, które rozsławią po świecie potęgę sztuki i słowa polskiego!
Olek słuchał z przejęciem gorącego przemówienia leśniczego i nie czuł nawet wstrząsów linijki, skaczącej niemiłosiernie po dylowatym „nakacie“.
Wreszcie uszu Olka dobiegło ujadanie psów.
— Zbliżamy się do siedziby ludzkiej! — zauważył.
Żabski w milczeniu skinął głową i ziewnął głośno.
Za zakrętem drogi, na obszernej polanie stała duża chata i kilka zabudowań gospodarskich. Dalej pod lasem za ogrodzeniem z żerdzi wznosiły się wysokie, podłużne stogi siana i pasły się krowy. Woddali po przez krzaki połyskiwało jezioro.
— Dojeżdżamy do Naumowej gajówki! — powiedział furman Poleszuk. — Patrz-no, jak te psy rwą się z łańcuchów... Och, straszne to i złe sobaki! Prawdziwe wilcze syny!
Istotnie dwa jasno szare o ciemnych łbach wilki, szarpiąc łańcuchy, skakały i wyły ponuro. Od czasu do czasu milkły, a wtedy rozlegało się suche kłapanie potężnych kłów.
— Oj, złe to wilczury! — rozwodził się Poleszuk. — Ileż to one prawdziwych wilków podusiły — strach! A mądre to psy! Ot teraz gotowe nas poszarpać, a przyjdzie Naum i zacznie z niemi rozmawiać, — umilkną i do bud powłażą... Tak ich nauczył stary łowczy...
Ze stodoły wyjrzała jakaś kobieta i machnęła komuś ręką. Za chwilę z poza domu wybiegł ogromny, o długiej, siwej brodzie chłop i, po drodze zapinając szarą kurtę z zielonym kołnierzem, szybkim krokiem wyszedł na drogę.
Poznawszy leśniczego, zdjął czapkę i w tej samej chwili urwało się wściekłe szczekanie.