Przejdź do zawartości

Strona:F. A. Ossendowski - W polskiej dżungli.djvu/148

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.



Rozdział XVI.
NA ŚCIEŻKACH LEŚNYCH.

Leśniczy, z którym polował na wilki Stach Wyzbicki, nie zapomniał o młodych wycieczkowiczach. Pan Warski nietylko przysłał szczegółową mapę nadleśnictwa, przez które turyści zamierzali odbyć pieszą wycieczkę, ale również listy, polecające młodą kompanję opiece leśniczych i gajowych.
Plecaki były już naładowane wszystkiem, co tylko mogło się przydać w drodze; mocne lekkie kije suszyły się na słońcu, obuwie, dobrze przepojone tłuszczem, stało w pogotowiu. Niepotrzebne w drodze i zbyteczne rzeczy sołtys podjął się dostarczyć wraz z kajakami do Telechan i kolejką wyprawić do Pińska na przystań szkolną.
Rzuciwszy ostatnie spojrzenie na dzieło hetmana Ogińskiego i pożegnawszy Krajnowiczów, turyści ruszyli „w świat nieznany“.
Od wioski Wyganoszczy droga biegła przez lasy Wiadotupickie przez wsie Kraje i Hutka do traktu.
Mieli przed sobą około 25 kilometrów ciężkiej drogi. Od rana kropił deszcz; w powietrzu wisiała mgła.
W dość markotnym nastroju szli ścieżką leśną, odnajdując znaki, wskazane na mapie, dostarczonej im przez pana Warskiego. W kilka minut popołudnia odszukali polanę, gdzie stała leśniczówka. Zmoknięci i znużeni z radością weszli pod dach.