Strona:F. A. Ossendowski - W polskiej dżungli.djvu/125

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.



Rozdział XIV.
W WIOSCE POLESKIEJ.

Po wyruszeniu Stacha na polowanie, Olek wsiadł do kajaka i, zabrawszy wędki, popłynął do jeziora Wyganowskiego.
Przed powrotem jego Jurek z Marynią zwiedzali wioskę. Mieszkańcy zapraszali ich do swych „haspod“, wypytywali o Warszawę i jej życie, śmiesząc nieraz gości, pytaniem:
— Czy Warszawa większa jest od Łohiczyna albo Brześcia?
Marynia spostrzegła, że te zabawne pytania zadawali wyłącznie ludzie starzy, gdy tymczasem młodzież i dziatwa, choć nic nie mówiła, uśmiechała się jednak pobłażliwie i chytrze.
Szkoła polska zrobiła już swoje i zmieniła szybko duchowe oblicze ludności:
— Za lat dwadzieścia nie będzie tu nikogo, ktoby nie umiał czytać — pomyślała dziewczynka.

Z rozmów z Poleszukami Jurek wywnioskował, że główną troskę ich stanowi bydło. Dla niego szukają oni nowych łąk; zdobywając siano, wdzierają się na swoje grząskie „nietry[1] „hała i biele“[1], koszą siano, składają je w stogi, które po zimowych drogach, gdy za-

  1. 1,0 1,1 Nietry, biele — różne rodzaje łąk, czasem niedostępnych.