Strona:F. A. Ossendowski - W ludzkiej i leśnej kniei.djvu/96

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

dzę wszystkich i wszystko! Kto zabierze cośkolwiek z miejsca mojej śmierci, temu grozić będzie moja zemsta! Duch mój krążyć tu będzie, jak mgła jesienna.
— Tak powiedział chan Abuk — ciągnął dalej mułła. — Dżengiz, zagarnąwszy jego mienie i bojowników, poszedł dalej, jak płomień niszczący. Pozostali Ujgurowie obstawili miejsce, gdzie zginął ich władca, czerwonemi kamieniami i wyryli na nich słowa jego przekleństwa i nienawiści. Byli tu jacyś ludzie i chcieli zabrać kamienie z napisami, lecz jednego koń zabił, a drugi utonął, płynąc w czółnie przez rzekę. Nasi Tatarzy myśleli, że wielkie skarby ofiarne są złożone w grobie Abuka, i chcieli je wydobyć.
Gdy jednak zaczęli kopać ziemię, zjawiła się mgła, która ukryła przed nimi wszystko. Rydle uderzały ciągle o kamienie, z których tryskały ogień i dym. Trzech Tatarów oślepło, czwarty zabił się, schodząc ścieżką skalistą do rzeki... Był tu również przed kilku laty malarz rosyjski i chciał malować mogiłę Abuka-Chana, lecz uciekł stąd z przerażenia. Trzy razy przychodził, napróżno, gdyż ani razu nie widział kamieni grobu z powodu ciężkich oparów, które się nad niemi unosiły...
— Pokażcie mi ten grób! — zawołałem, gdyż lubiłem i lubię tajemnicze miejscowości, w których zawsze jest jakaś cząstka jeszcze niezbadanej prawdy.
— Właśnie będziemy przejeżdżali obok niego — odparł mułła — bo chcemy popasać na Czarnem jeziorze. Mamy tam „kunaka“ (przyjaciela) — Rosjanina.
Jechaliśmy dalej, skracając sobie czas rozmową. Wreszcie jeden z Tatarów, który jechał na przedzie, odwrócił się na siodle i krzyknął: