Strona:F. A. Ossendowski - W ludzkiej i leśnej kniei.djvu/221

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

łego, żółtego i psa, idących razem, napadną naprzód na psa, później na żółtego i naostatku dopiero rozpoczynają atak na białego człowieka.
— Tygrysy nie lubią mięsa europejskiego — dodał ze śmiechem Chudziakow. — Widocznie nie jest ono smaczne, bo przesiąknięte alkoholem. Bywały wypadki, że, zraniwszy śmiertelnie i obezwładniwszy Rosjanina, tygrys pozostawiał go własnemu losowi, ale go nie zjadał, tymczasem Chińczyka ogryzie tak, jak my załatwiamy się z kurczęciem.
To opowiadanie Chudziakowa w kilka miesięcy później znalazło potwierdzenie w wypadku, który się zdarzył na linji kolejowej, łączącej Charbin z Władywostokiem w lasach północnej Mandżurji niedaleko od stacji Udzimi.
Budowałem tam wówczas wielką fabrykę węgla drzewnego dla potrzeb warsztatów artylerji i kolei podczas wojny z Japonją.
Miałem dla obrony od chunchuzów kilku żołnierzy, z których jeden był zapalonym myśliwym i dostarczał nam stale mięsa dzików, saren i jeleni. Pewnego razu wyszedł on bardzo wcześnie do lasu i nie powrócił. Dopiero nazajutrz to zauważono i wysłano ludzi na poszukiwania. Znaleziono go nareszcie w krzakach już martwego; miał zupełnie poszarpaną czaszkę i mózg pokaleczony pazurami, wszystkie zaś stawy powykręcane przez tygrysa, który widocznie igrał z nim tak samo, jak kot igra ze schwytaną myszą.
Myśliwi opowiadali mi z tego powodu, że tygrys, porwawszy człowieka, naprzód obezwładnia go w ten sposób, że zapuszcza mu w stawy swe straszliwe pazury, przerywa wszystkie ścięgna, a kości wykręca.