Strona:F. A. Ossendowski - W krainie niedźwiedzi.djvu/77

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

rozrosła, kulawa Ramna tuliła już do siebie brata, radośnie piszczał i skowytał Wou, skacząc wokoło. Dwóch chłopaków, przybyłych sankami na ochotnika, przenosiło rzeczy kupca i układało chorego w „kiereżach“. Wkrótce wszyscy odjechali. Muto odnalazł swoje sanie i, zaprzęgłszy w nie przyprowadzonego luzem renifera, ruszył w drogę. Za nim szedł Ran i biegł niezwykle wesoły Wou.
Ramna mówiła o domu, o ojcu, który po oględzinach lekarza pije jakieś zioła i czuje się lepiej, o matce i o tem, że w chałupie czekają niecierpliwie na przybycie małego łowca.
Muto wyliczał siostrze zdobyte skóry i opowiadał o straszliwem spotkaniu z niedźwiedziem.
— Wielki Duchu! Wielki Duchu! — szeptała siostra, wznosząc oczy ku szczytowi Lawoczor, coraz wyraźniej kreślącemu się na mglistem niebie.

KONIEC.